Aleksandra Jach/ Katarzyna Słoboda: W jaki sposób można przekazywać/przetwarzać dźwięki miasta tak, żeby nie wydawały się drętwe i płytkie, bo jak twierdzi wiele osób wszystkie większe miasta brzmią podobnie?
Martin Clarke: Muszę zacząć od tego, że absolutnie nie zgadzam się z tym, że dźwięki miejskie są drętwe i płytkie; a już na pewno nie brzmią w każdym mieście tak samo. Krajobrazy dźwiękowe w miastach mogą być podobne i dzielą ze sobą pewne cechy szczególne, jak hałas drogowy, syreny itd., ale nagrania z Londynu, Łodzi, Bejrutu czy Nowego Jorku różnią się od siebie.
Od jakiegoś czasu robię bardziej „zogniskowane” nagrania, tj. pracuję nad konkretną koncepcją lub tropię określone dźwięki lub rodzaje dźwięków.

fot. Z. Brzozowska
A.J./K.S.: Jak pracujesz z nagraniami terenowymi?
M.C.: Przez długi czas byłem zainteresowany tym, w jaki sposób nagrania terenowe mogą istnieć jako kompozycje na swoich własnych prawach. Podoba mi się sytuacja w której rozstawia się mikrofon w jakimś miejscu i dźwięki wokół oddziałują na siebie nawzajem, a wydarzenia wydają się rozwijać w sposób narracyjny. Wtedy najczęściej decyduję o punkcie początkowym i końcowym, nie ingerując w żaden inny sposób w nagranie.
Nie jestem jednak przeciwnikiem obróbki i montażu dźwięku, czasem nawet znacznej. Myślę, że to zależy od materiału. Ostatnio zacząłem robić szorstki montaż, przypominający bardziej pracę z taśmą niż wygładzanie materiału, ujawniając w ten sposób metodę pracy. Pracuję często z filmowcami i podoba mi się sposób montażu dźwięku zbliżony do montażu obrazu.
W projekcie Fasada używam różnych technik obróbki zależnych od pory dnia, z której pochodzi nagranie. Od znaczącego montażu, nakładania jednego dźwięku na drugi po miksowanie nieobrobionych partii dźwięku.
A.J./K.S.: Studiowałeś kompozycję akusmatyczną [taką, która używa dźwięków odłączonych od źródła swojego pochodzenia, taką która często stara się być jak najbardziej oddalona od tego źródła] . Czy to podejście do źródła dźwięku jest Ci nadal bliskie?
M.C.: To jest interesujące bo w pewien sposób już samo nagranie oddziela dźwięk od jego źródła więc każde nagranie jest akusmatyczne ponieważ źródło, z którego jest puszczane to głośnik. Ale im mniej dźwięk jest obrabiany tym bardziej daje się go rozpoznać. Od dłuższego czasu nie nagrywam dźwięków w studio tylko jeżdżę w różne miejsca i tam rejestruję dźwięki. W takim wypadku kontekst jest czymś, od czego nie da się uciec.
Myślę, że odszedłem już od ukrywania źródła dźwięku podczas obróbki w studio tak, żeby móc ujawnić je na dalszym etapie. Chciałbym, żeby dźwięk brzmiał sam w sobie. Zazwyczaj nagrywam „niejasne” dźwięki, które trudno rozpoznać i wydaje mi się, że to jest mój sposób na znalezienie akusmatycznych dźwięków w otoczeniu i nagranie ich. Podejście akusmatyczne do dźwięku jest mi nadal bliskie.

fot. Z. Brzozowska
A.J./K.S.: Nagrywanie to nie tylko słuchanie, ale także performowanie. W jaki sposób podchodzisz do tego problemu?
M.C.: Zazwyczaj ukrywam się na dachu lub na wsi z daleka od ludzi, czasem stoję na ulicy i wyglądam jakbym pracował nad filmem; sam, bez kamery. Tak naprawdę nigdy nie próbowałem nagrań kamuflując się w jakikolwiek sposób. Staram się, żeby moja obecność była dość oczywista.
A.J./K.S.: R. Murray Schafer napisał, że “Szumy/Hałasy to dźwięki, które nauczyliśmy się ignorować. Stawiono opór zanieczyszczeniu hałasem poprzez jego obniżenie.” Sugerował że musimy stawiać pytania dotyczące tego, jakie dźwięki chcielibyśmy zachować, multiplikować itp. dzięki czemu będziemy wiedzieli dlaczego chcemy wyeliminować dźwięki, które są dla nas szkodliwe albo nawet nas nużą. Postulował udoskonalenie orkiestracji pejzażu dźwiękowego świata. Jak podejście ekologii akustycznej (czyli nurtu, który Schafer reprezentował) może być aktualizowane dzisiaj, gdy myślimy o miejskim krajobrazie dźwiękowym?
M.C.: Nie jestem pewien czy te pytania są zadawane. Myślę, że ludzie zbyt łatwo się przystosowują. Dobrym przykładem jest tutaj lotnisko Heathrow. W 2010 roku, kiedy wulkaniczna chmura unieruchomiła wszystkie loty, krajobraz dźwiękowy Londynu zmienił się. Odnotowano, że ludzie, którzy mieszkają niedaleko lotniska, po raz pierwszy od dłuższego czasu, mogli spokojnie otworzyć okna swoich domów. Kilka dni później loty wznowiono i krajobraz dźwiękowy był znowu taki jak przedtem: słychać było samoloty odlatujące co kilka minut.
Czytając o samochodach elektronicznych, zastanawiałem się nad tym jak bardzo zmieniłoby się nasze otoczenie, gdyby wszystkie samochody poruszały się w ciszy. W tekście pojawiła się uwaga, że przechodnie mogliby być wtedy narażeni na niebezpieczeństwo, ponieważ żaden dźwięk nie ostrzegałby ich przed zbliżającym się pojazdem. Ostatecznie, ze względów bezpieczeństwa, zgłoszono potrzebę zaopatrzenia każdego z takich samochodów w głośniki, z których wydobywałby się dźwięk silnika.