Rozmowa z Jakubem Stępniem (hakobo) o tym dlaczego ekologie miejskie to oksymoron i czego można nauczyć się od projektantów-amatorów?

| Kategoria: Teksty


Aleksandra Jach / Katarzyna Słoboda: Dlaczego uważasz, że te dwa słowa, które tworzą tytuł naszego projektu gryzą się ze sobą?

Jakub Stępień (Hakobo): Miasto powstaje, kiedy człowiek dąży do tego, żeby wszystko uporządkować: postawić ścianę, żeby wszystko było równe, żeby były chodniki etc. Zieleń w takim układzie staje się problemem, bo o zieleń trzeba dbać i poświęcać jej czas. Przyroda jednak bardzo szybko przejmuje kontrolę nad partiami miasta, które są pozostawione same sobie, i tak naprawdę zarządza miastem – trawi pozostawione rzeczy, porasta, obrasta i reguluje. W Łodzi jest mnóstwo takich miejsc, które same się ukształtowały i funkcjonują tym lepiej, im mniej ludzie w nie ingerują. Jest takie malownicze miejsce przy Łodzi Fabrycznej – dwie ściany zieleni, park 3 maja. Niedaleko łódzkich Twin Towers, naprzeciwko ŁDK-u są ruiny pawilonu chemicznego, który spalił się bardzo dawno temu. Od kiedy pamiętam, przestrzeń ta jest ogrodzona, a w międzyczasie powstał tam rezerwat przyrody; wyrosły wielkie drzewa i powstała zielona działka w centrum miasta.

A. J. / K. S.: Nas interesuje jak pracować z takimi miejscami; jak je stymulować, aktywizować?

J. S.: Wprowadzasz tam życie kulturalne; robisz imprezę, puszczasz muzykę, dajesz piwo, ludzie sobie siedzą i rozmawiają.

 

A. J. / K. S.: Tak, tylko to są takie interwencyjne sytuacje; robisz imprezę, sprzątasz po niej, a następnego dnia już cię tam nie ma. W Łodzi jest dużo takich miejsc, za które nikt nie odczuwa odpowiedzialności, miejsc niczyich, gdzie łatwo jest wyrzucać śmieci, brudzić.

J. S.: To jest problem podejścia do tego, co wspólne. Ludzie często nie czują, że jakieś miejsce jest wartościowe, poza tym, że można się tam bezpiecznie napić piwa, ponieważ policja nie widzi. Ostatnio odwiedziłem osiedle Radogoszcz. Przy placu Słonecznym jest park, którego część jest pod dozorem administracji, a reszta, kiedy przekroczysz niewidoczną granicę, zmienia się w dziki park. Zanim powstał, miasto planowało zbudować tam bloki, których z jakiś względów nie dokończono. Pozostawione tam płyty betonowe, słupy, wysypisko po budowie, przez kolejne lata porosły zielenią i powstał dziki park, gdzie ludzie uwielbiają przychodzić, żeby się zrelaksować.

A. J. / K. S.: Czy typopolo to taka „przyroda”, która wymknęła się spod kontroli?

J. S.: Tak, to też domorosły sposób komunikacji. Ludzie, którzy nie mają żadnego wykształcenia plastycznego, nie mają pojęcia o projektowaniu, a chcą coś zakomunikować, mają swoją fantazję, tworzą rzeczy, które ja nazywam typopolo. Dla mnie najbardziej interesujące jest to, że projektantami są amatorzy. Największe zbiory fotografii dokumentujących typopolo mam znad morza. Tam jest najwięcej firm, które chcą się zareklamować, że mają piwo, frytki, hamburgery. Jak to powstaje? Idziesz do sklepu, kupujesz sobie gotowe litery, bierzesz kawałek dykty i wyklejasz coś swojego. Zaczynasz w domu robić swoją reklamę i myślisz: po co mam iść do agencji, szkoda mi kasy, sam sobie to zrobię, bo to jest prościutkie.

 

A. J. / K. S.: Czy tobie jako projektantowi to przeszkadza?

J. S.: Mnie to bardzo interesuje, ponieważ są jakieś podstawowe zasady projektowania, które ci ludzie obchodzą, jednocześnie osiągając efekt siły przekazu. To rzeczywistość polskiego outdooru, którego nie kształtują super agencje z super zdjęciami, ale właśnie typopolo, rozwijające się samoistnie. W takim projektowaniu trzeba kierować się sposobem myślenia człowieka, dla którego głównym celem jest efektywność przekazu i oszczędność materiałów. Korzystasz wtedy ze wszystkich środków, które są ci dostępne. Musisz wykorzystać całą folię, która jest wokół litery; z w robisz m, to są całe systemy. Upiększasz to, dolepiasz naklejkę smerfa, którą masz w domu, albo coś jeszcze dodajesz, robisz słoneczko, żeby było weselej, i że jest lato, i żeby ludzie kupowali. Zachęcasz wszystkimi środkami, jakimi się da To jest fajna zabawa.

Wszystkie zdjęcia pochodzą ze zbiorów Jakuba Stępnia (Hakobo): http://www.hakobo.art.pl/

Komentarz

komentarzy