Poniższa wersja Manifestu miejskiego kanibalizmu została przedstawiona dnia 5 lipca 2012 roku w teatrze Sophiensaele w Berlinie i jest częścią będącego w trakcie realizacji projektu dotyczącego rozszerzonego pojęcia miejskiego i architekturalnego metabolizmu. Więcej informacji na stronie www.urbanibalism.org.
1. Stanca eksodusu z zewnętrza
Nie powinniśmy nigdy porzucać miasta
na rzecz terenów dziewiczych.
Nie istnieje żaden niewinny stan natury, którego możnaby bronić:
miasta same w sobie są rozkwitającymi ekosystemami
prawdziwą „działalnością ludzką w przyrodzie”(1).
W rzeczy samej, natura nie tworzy żadnej idei natury.
Jej wizerunek od zawsze był
artefaktem ludzkiej cywilizacji,
żelazną maską jej ewolucyjnego stadium.
Wszelako pozostajemy nieświadomi:
wizerunek natury wciąż jest projekcją
naszych zwierzęcych instynktów i lęków
na otaczające środowisko.
Każda utopia natury będzie zawsze
– terytorialnym gestem formy życia.
Od najdawniejszych czasów,
od ery neolitu czy nawet paleolitu
to właśnie miasto wynajduje rolnictwo(2).
Jeśli już w epoce kolonialnej,
„Europa zaczyna pożerać i trawić świat”(3),
to miejski kanibalizm jest dziś nemezis
późnego kapitalizmu.
2. Stanca nieorganicznego życia
Miejski kanibalizm wyłania się
z biomorficznej nieświadomości metropolii.
Unerwiony przepływami energii i materii,
miejski krajobraz tętni życiem.
Hydrauliczne moce odpływają i przypływają
w zawiłej gmatwaninie kanałów i ścieków,
przepływającej wodzie głównego metabolizmu miasta.
Budynki również są płynnym złożem minerałów
– po prostu bardzo powolnym.
Osiem tysięcy lat temu:
miasto zostało zrodzone jako zewnętrzny szkielet człowieka,
utwardzona powierzchnia naszych wewnętrznych kości
służąca ochronie stosunków ciał
w obrębie i poza jego murami(4).
Nasze kości wchłaniają wapno z kamieni,
nieorganiczna skorupa miasta jest zaledwie częścią
głębszego geologicznego metabolizmu.
Skamieliny zmiażdżone i skryte
w cegłach gmachów,
organiczne wspomnienia przedpotopowych istnień
zastygłe we współczesnym labiryncie z betonu.
3. Stanca organicznych bunkrów
Chwasty, zwierzęta, insekty czy ptaki
i legiony niewidocznych organizmów:
ta najbardziej rozwiązła republika, jaką kiedykolwiek ogłoszono
istniała w miejskim powietrzu.
Nawet dżuma i ospa nigdy nie należały do bezczynnych typów:
niewidzialne architektki przeprojektowały ulice i domy,
przekształcając nasze instytucje, formę szpitali czy więzień(5).
Każda ściana jest zamieszkana i konsumowana
przez niewidzialne łańcuchy pokarmowe mikrobów i pleśni,
zacierających granicę między organicznym a nieorganicznym życiem.
Budynki oddychają i fermentują
– architektura jest bunkrem życia.
4. Stanca tellurycznego powstania
Miejski kanibalizm jest sztuką nadmiaru.
Nie ma żadnych szczelin, żadnych pomiędzy, gdyż
wszystko wzrasta – wbrew wszystkiemu innemu.
Jak w czasach rewolucji francuskiej,
jesteśmy Stanem Trzecim zrewoltowanym przeciwko dawnemu reżimowi,
– trzecim krajobrazem zrewoltowanym przeciwko Wielkiemu Krajobrazowi(6).
Nie wyrażamy ani władzy,
ani nagiego poddania się władzy,
a raczej wspólną potentia gleby
– telluryczne powstanie.
Pamiętajcie o oblężeniu Komuny Paryskiej,
gdy komunardzi zjedli zwierzęta z zoo,
włączając się w buntowniczą i radosną
ekspansję tego, co jadalne.
„Wszystko przez to, że nie mieliśmy gramatyki,
i starych plantacji.
I nie potrafiliśmy odróżnić miejskości
od podmiejskości, kraju od kontynentu”(7).
Odwrócenie granic w stronę życia
– miasto pożerające samo siebie.
5. Stanca trójdzielnego tańca
Miejscy kanibale
nie uznają Parlamentu Rzeczy
czy funkcjonariuszy binarnych ekologii
rozcinających miasto na fragmentaryczne abstrakcje(8)!
Życie jest trójdzielnym ruchem dalekim od ekwilibrium.
„Pasożytujemy na sobie wzajemnie i żyjemy pośród pasożytów”(9).
Zamieszkujemy odwieczną genezę:
– natura naturans,
nigdy niekończący się łańcuch wzajemnie pożerających się organizmów,
aż do tych niewidzialnych:
„Owoc się psuje, mleko kwaśnieje,
Wino zamienia się w ocet, warzywa gniją…
Wszystko fermentuje,
Wszystko gnije,
Wszystko się zmienia”(10).
Mikroorganizmy zwracają nasze martwe ciała ziemi
– rozkład jest zakrzepłym życiem.
6. Stanca przymierza z pasożytem
Odnawiamy przymierze z królestwem pasożytów,
które sprawiło, że ludzkość wygrała pierwsze wojny
z niewidzialnymi wrogami.
Drożdże były boskim sprawcą
cudu przemiany wody w wino
– to one dały nam Nowe Życie.
„Piwo, wino i chleb,
pokarmy fermentacji, buzowania, pokarmy rozkładu,
zjawiły się w roli strażników życia…
były to nasze pierwsze wielkie zwycięstwa nad pasożytami,
naszymi rywalami…
Od Bogów Olimpu po Ostatnią Wieczerzę,
święciliśmy tryumf, któremu zawdzięczamy nasze życie,
wieczność filogenezy,
a święciliśmy go w jego naturalnym miejscu,
– przy stole”(11).
7. Stanca życia jako wcielenia
„»Żywić« to najbardziej podstawowy czasownik,
najbardziej fundamentalny i zakorzeniony.
Wyraża pierwotną aktywność,
pierwszorzędną, zasadniczą funkcję,
akt, w który zaangażowane jest »Ja«, jeszcze zanim się narodzę
i zacznę oddychać.
Ze względu na nie przynależę do ziemi na zawsze.
Niczym najmniejsze zwierzę pełzające w błocie,
niczym najmniejsza roślina,
powstałam
– żywiąc się”(12).
To nie w wyniku genetycznej ruletki,
ale w akcie czystego kanibalizmu
rozpoczęła się ewolucja:
mniejsze komórki pochłonięte przez większe komórki,
stare gatunki w ciepłych podbrzuszach nowych(13).
Życie w tym świecie zostało zrodzone z przyjaznego spożycia.
*
Całe życie duchowe, od poezji do filozofii,
przynosi ślad tego odległego wypadku,
tej dziedzicznej endo-symbiozy.
Natchnienie jest zawsze wcieleniem.
„Każda przyjemność, każde zrozumienie i przyswojenie,
jest jedzeniem…
Każda duchowa przyjemność może zostać wyrażona poprzez jedzenie.
W przyjaźni rzeczywiście karmi się przyjaciela,
lub karmi się nim…
– a na pamiątkowej kolacji na cześć przyjaciela,
delektuje się z zuchwałą, ponadzmysłową wyobraźnią
jego ciało w każdym kęsie,
w każdym łyku jego krew”(14).
8. Stanca ust jedzących oko
Spożywając „Ja” – Spożywając oko.
Wcielenie a nie wrażenie
Jest nośnikiem naszego doświadczenia świata.
Dla starożytnych
duch był po prostu oddechem
dmącym przez usta.
Homo sapiens był zaś człowiekiem ze smakiem,
człowiekiem o wyrafinowanym podniebieniu15.
Cała nauka w ten sposób była potajemnie
dziedziną gastronomii
– sztuki rządzenia żołądkiem.
Z pułapu ust
zachodnia cywilizacja wzrosła jeszcze dalej
i rozszerzyła się z oka i samego spojrzenia,
i oko stało się archetypem wszystkich sztuk,
i narzuciło swoje rządy na wieki…
*
Dziś wciąż psychoanaliza
wyznaje voyeryzm umysłu
wraz z jego wszystkimi rodzinnymi dramatami, natures mortes,
i politycznymi widmami…
Nieświadome nie jest teatrem….
– ale wielkimi ustami!
Szczęśliwy ten, kto wie,
że wszystkie tabu i traumy mogą zostać skanibalizowane!
Pragnienie jest pożerającą, trawiącą, wypróżniającą, trawiącą, pożerającą maszyną.
„Tylko kanibalizm nas jednoczy.
Społecznie. Ekonomicznie. Filozoficznie […]
Duch odmawia uznania ducha bez ciała. […]
Potrzebujemy kanibalistycznej szczepionki. By przeciwstawić się religiom południka.
I obcym inkwizytorom. […] Kanibalizm.
W celu permanentnej transformacji tabu w totem”16.
9. Stanca kosmofagii
Materia świata jest bezustannie gotowana i pożerana
– żołądek jest tym wielkim,
co poza nami.
Ogień gwiazd przez wieczność kształtował atomy:
wewnętrzną kosmografię ludzkich obrotów
wokół ognia wiecznego trawienia17.
„W czym zasmakować mi jeszcze,
Jeśli nie w ziemi i głazach!
Dziń! Dziń! Dziń! Jedzcie powietrze,
Węgle, kawały żelaza.
[…]
Jedzcie tłuczone kamyki,
Głazy kościelnych stropów”18
Ivre de terre!
Pijani ziemią!
10. Stanca zapachu stuleci
Wdychając ponownie „zapach stuleci”,
w odorze bitewnych okopów
poprzez wioski głodu,
i pod przykrywką Karnawału.
Każdy kucharz wciąż przywdziewa maskę śmierci.
Historia gastronomii jest w istocie
zapomnianą przeszłością nieubłaganego nieurodzaju19.
Przepisy utrwaliły zaniedbane kartografie
imperiów w stanie wojny, szlaków migracyjnych spotkań
czy nawarstwień inwazji barbarzyńców.
Sztuka kulinarna
wyrosła z wynalazczości „biedoty”
skierowanej przeciwko matkobójczej naturze
– nigdy zaś z pauperyzmu
11. Strofa samonarzuconego oblężenia
W wiekach średnich to strach
przydzielał w czasie oblężeń działkę
pod uprawę pokarmu wewnątrz fortyfikacji.
Dziś nowe siły próbowały
oblężyć miasto – tym razem z wnętrza.
Dziś nadszedł czas zrównoważonych ogrodów
by zreinkarnowały nowe widma oblężenia
– i „moralny ekwiwalent” wojny.
Łagodny horyzont zrównoważenia
jawi się niczym czas wojny bez wojny,
wrogość milczącej Armii Duchów.
Patriotyczna wojna o naddatek w istocie przeniosła
swój front na wewnętrzną granicę.
Patriotyczną wojną jest dziś wojna z naddatkiem:
z indywidualną kalkulacją energii, wody, protein
i jakimkolwiek społecznym apetytem.
Gdy nie ma już zewnętrza
wewnątrz ideologii zaniku
ustanowiliśmy granice
naszego własnego oblężenia.
Miejscy kanibale
– pożryjmy bogatych!
1. K. Marks, Zarys krytyki ekonomii politycznej, przeł. J. Wyrozembski, Książka i Wiedza, Warszawa 1986, s. 574.
2. G. Deleuze, F. Guattari, Mille Plateaux, Éditions de Minuit, Paris 1980.
3. F. Braudel, Kultura materialna, gospodarka i kapitalizm XV-XVIII wiek, t. 1, przeł. M. Ochab, P. Graff, PIW, Warszawa 1992.
4. M. Delanda, A Thousand Years of Nonlinear History, Zone Books, New York 1997.
5. M. Foucault, Nadzorować i karać. Narodziny więzienia, przeł. T. Komendant, Fundacja Aletheia, Warszawa 1998.
6. G. Clement, Manifeste pour le Tier-paysage, Sujet Objet, Paris 2004.
7. O. De Andrade, Manifest kanibalistyczny, przeł. G. Jankowicz, „Format P” 2009, nr 3, s. 47.
8. B. Latour, Nigdy nie byliśmy nowocześni. Studium z antropologii symetrycznej, przeł. M. Gdula, Oficyna Naukowa, Warszawa 2011.
9. M. Serres, Le Parasite, Grasset, Paris 1980.
10. Tamże.
11. Tamże.
12. F. Jullien, Nourrir sa vie. A l’écart du bonheur, Editions du Seuil, Paris 2005.
13. L. Margulis, Origin of Eukaryotic Cells, Yale University Press, New Haven 1970.
14. Novalis, Teplitz Fragments, 1798.
15. Łacińskie słowo sapiens pochodzi od sapor, oznaczającego „smak”, które pochodzi od słowa sapa, czyli „sok”.
16. O. De Andrade, Manifest kanibalistyczny, dz. cyt., s. 46–49.
17. G. Bachelard, La psychanalyse du feu, Éditions Gallimard, Paris 1938.
18. A. Rimbaud, Uczta głodu, przeł. A. Ważyk, [w:] tegoż, Poezje wybrane, Książka i Wiedza, Warszawa 1949, s. 52.
19. P. Camporesi, Il paese della fame, Il Mulino, Bologna 1978.
przełożył Krystian Szadkowski