Z Katarzyną Krakowiak o łódzkim pejzażu miejskim

| Kategoria: Teksty

Aleksandra Jach/Katarzyna Słoboda: Czym są ekologie miejskie w kontekście Twojej pracy?

Katarzyna Krakowiak: W kontekście projektu ważną kwestią jest zrozumienie czym jest pejzaż miejski, badanie przestrzeni pod tym właśnie kątem. Naturalnym pejzażem Łodzi postindustrialnej jest właśnie elektrociepłownia i wchodząca w jej skład chłodnia kominowa. Najłatwiej jest myśleć o tym tylko i wyłącznie w kategoriach zanieczyszczenia środowiska, ale ważne wydaje się też uznać takie obiekty za część naturalnego pejzażu Łodzi. Ekologicznym jest więc sposób myślenia o konstruowaniu miasta.

fot. P. Jagiełło

fot. P. Jagiełło

A.J. / K. S.: Co chcesz powiedzieć o pejzażu Łodzi w swoim projekcie?

K.K.: Na mój projekt składa się wiele warstw. Wyabstrahowanie chłodni kominowej z kontekstu elektrociepłowni wraz z jej najbliższym otoczeniem, czyli trawą, iglakami pozwala dostrzec elementy magiczne tego obrazka. Niesie ze sobą wizje przyjemności, której tak na prawdę nie ma, która jest chwilowa. Ten obrazek jest zestawienie elementów z dwóch nieprzystających do siebie porządków. Właściwie to, co odnalazłyśmy po chwili okazuje się być nie miejscem (przyjemnym), a obrazkiem, pejzażem – tam nawet trawa była bardziej zielona, bardziej jaskrawa niż gdzie indziej. Przyroda jest wtedy oswojona, bo jest stworzona przez człowieka w konkretnym celu – dekoracji, za którą chowa się przemysłowe potwory. W kompleksowym planowaniu takich obiektów czy miasta w ogóle nie ma miejsca na przypadek.

fot. P. Jagiełło

A.J. / K. S.: Dlaczego wybrałaś Park na Zdrowiu na miejsce dla pokazania Twojego projektu?

K. K.: Przeniesienie sytuacji z chłodni kominowej do parku poprzez prezentacje filmy wraz instalacją dźwiękową miało być rodzajem kolejnej imitacji. Chodziło o skonfrontowanie dwóch pejzaży i postawienie pytania na temat naturalnego pejzażu Łodzi. Ważne były nawiązania formalne – kolista budowa chłodni odpowiada rozplanowaniu placu wokół amfiteatry, który sam jest na planie półokręgu. Stąd pomysł na ekran wygięty w kształt elipsy. W warstwie audialnej zależało mi na wywołaniu dyskomfortu w odbiorcach w warstwie dźwiękowej podobnego do tego, jaki my odczuwaliśmy przebywając tam dłużej niż godzinę. Najbardziej uciążliwy jest jednostajny dźwięk, który działa na całe nasze ciało. Oko dużo bardziej bezboleśnie adaptuje się do otoczenia. Złudzenie piękna jest tu ważnym elementem konstrukcyjnym. Chwilowy zachwyt, przybiera formę nękającego wypełniacza tła.

fot. P. Jagiełło

A.J./K.S.: Czym jest dla Ciebie myślenie o dźwięku w mieście?

K.K.: Dźwięk w mieście może być rozpatrywany w kontekście walki. To jest kwestia być albo nie być. Musisz dźwiękowo zaznaczyć swoją obecność. I nie można rozpatrywać tego tylko w kontekście głosu, ale bardziej formy bycia. 2012 to ostatni rok w którym kraje unii europejskiej muszą przekazywać mapy akustyczne, w styczniu 2013 odbędzie się pierwsze spotkanie dotyczącego tego, jak Unia Europejska zamierza sobie poradzić z problemem akustyki w mieście. Wyłączenie miast z intensywnego ruchu samochodowego nie rozwiązuje problemu do końca. To jest też kwestia komunikacji – nie rozumiem, dlaczego sygnalizacja świateł dla osób niewidomych musi być tak agresywna, to są elementy opresyjne dla ludzi niewidomych i widzących. Karetka która jedzie na sygnale nie musi uszkadzać słuchu połowie miasta. To jest ta walka, o której mówiłam. Ekologiczne myślenie (nie tylko) o dźwięku w mieście to po prostu chęć budowania przestrzeni przyjaznej.

Komentarz

komentarzy